Niezłomność i konsekwencja w drodze do sukcesu – czyli jak powiedzenie “wiódł ślepy kulawego” nabiera nowego znaczenia.

Niezłomność i konsekwencja dość często pojawiają się wśród poruszanych przez moich klientów tematów. Zacząłem się nad tym zastanawiać i przyszedł mi do głowy pomysł na poniższy wpis.

„Wiódł ślepy kulawego” to powiedzenie, które ma ukazać czyjąś nieudolność. Funkcjonuje od lat. Ale czy nie ujmuje trochę osobom niepełnosprawnym, które starają się coś zrobić, gdzieś dotrzeć. A ilu zdrowych ludzi nie dociera tam gdzie dotrą ślepy i kulawy…?

Zacząłem o tym rozmyślać, ponieważ obserwuję zdrowych ludzi, którzy mimo pełnej sprawności fizycznej i intelektualnej nie stawiają sobie ambitnych celów, a niektórzy z nich nawet jeśli je sobie postawią, to niekoniecznie są konsekwentni i na tyle niezłomni, by je zrealizować.

Powiecie – przecież nie każdy ma taką potrzebę. Zgadza się i być może w tym zdaniu zawarta jest odpowiedź – to nie nasze predyspozycje decydują o tym czy coś osiągniemy tylko potrzeby, chęć, wartości ukryte za realizacją celu oraz niezłomna i konsekwentna postawa.

Okazuje się, że sukces często zależy od wytrwałości i od odporności na niepowodzenia. Niezłomność i konsekwencja są jego istotną składową.

Powiadają, że – „nie jest wstydem upaść, wstydem jest nie próbować się podnieść”.

Dodałbym, że – „nie jest wstydem, gdy Ci się nie uda, wstydem jest nie podjąć próby, ponieważ lękasz się, że Ci się nie uda”.

I może w tym właśnie tkwi różnica. Jest tylu zdrowych, sprawnych ludzi, którzy nie realizują różnych celów. Osoby niepełnosprawne natomiast już na początku tego wyścigu muszą radzić sobie z przeciwnościami losu i ograniczeniami. Są więc w pewnym sensie do tego przyzwyczajone. Wkładają w to na co dzień wysiłek. Być może to ich hartuje. Być może to zmienia ich percepcję. Być może staranie się, działanie czy walkę z przeciwnościami losu „mają we krwi”.

Być może to co musieli przejść w związku ze swoją niepełnosprawnością interpolują w jakiś sposób na życie codzienne, czyli przekładają na inne obszary, a postawy takie jak waleczność, niezłomność i konsekwencja przynoszą ich działaniom dobre efekty.

Dajmy szansę „ślepemu i kulawemu” i zastanówmy się chwilę nad następującą perspektywą ich sytuacji:

„Wiódł ślepy kulawego…”

A co jeśli to dobrze? A co jeśli umieli współpracować – jeśli kulawy wskazywał drogę ślepemu, a ślepy podtrzymywał kulawego bądź niósł go na swoich ramionach?

A jeśli idąc w ten sposób zajdą dalej niż zdrowi i sprawni, którzy się poddali?

Ponoć bywa tak, że tracąc jeden zmysł lub zasób wyostrzają się pozostałe. Co jeśli ślepiec ma lepszy węch, intuicję, czucie, a kulawy nauczył się wypatrywać potencjalne przeszkody i w skuteczny sposób omijać je zawczasu?

Co jeśli przyjmiemy, że stanowią zespół i wzajemnie się uzupełniają, a czynią to tym skuteczniej, że każdy z nich użycza drugiemu tych bardziej rozwiniętych zmysłów? Może się okazać, że dzięki temu świetnie sobie poradzą.

Na co dzień spotykam tylu zdrowych i sprawnych ludzi, którzy nie podejmują starań ani wyzwań… Gdy o tym myślę to „wiódł ślepy kulawego” nabiera nowego znaczenia, a przysłowiowi niepełnosprawni zasługują na tym większy podziw i uznanie.

Historia zna wiele osób niepełnosprawnych, które poruszyły świat.

Jednym z przykładów może być postać Marka Inglisa. Dowiedziałem się o nim podróżując londyńskim metrem w 2006 roku. Natrafiłem w gazecie na zdjęcie człowieka stojącego na szczycie pagórka… Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie okazało się, że ten pagórek to Mount Everest, a po dokładniejszym przyjrzeniu się zdjęciu dostrzegłem człowieka, któremu mniej więcej od wysokości kolan w dół zamiast nóg sterczą pręty, do których ma przyczepione raki do wspinaczki.

Napis pod zdjęciem głosił – „Pierwszy człowiek bez nóg, który zdobył Mount Everest”.

Muszę przyznać, że Mark Inglis mnie zainspirował. Zdjęcie to mam do dziś. Trzymam je w gabinecie i zdarza się, że pokazuję wybranym osobom aby i je zainspirować.

O Marku poczytać można w sieci. Okazuje się, że jest mężem i ojcem trójki dzieci, prezesem pewnej fundacji, a jego imieniem jest nazwanych jeszcze kilkadziesiąt innych… Napisał kilka książek i zdarza się, że w wolnym czasie podróżuje po świecie motywując i szkoląc innych ludzi. W wolnym czasie jeździ na rowerze i pływa kajakiem. W 2000 roku wziął udział w igrzyskach paraolimpijskich w Sydney, gdzie zdobył srebrny medal w wyścigach rowerowych na dystansie jednego kilometra;) Swego czasu uprawiał ponoć winorośl i produkował wino.

„Można…? Można…!”

Rozejrzyj się uważnie, ponieważ być może w swoim otoczeniu również masz podobnego bohatera…

Następnie posłuchaj osób wokół Ciebie, które nie podejmują się wyzwań. Zwróć uwagę na sposób ich wypowiedzi. Na to, ile ograniczeń i barier stwarzają sobie sami.

Zadaj sobie pytanie co różni wypowiedzi obu tych grup ludzi?

I tu pojawia się największy paradoks, ponieważ można przyjąć, że część osób zdrowych sama podcina sobie skrzydła poprzez sposób w jaki interpretują rzeczywistość. Ludzie Ci sabotują własne działania. Słychać to w ich sposobie wypowiadania się, w ich przekonaniach. Z drugiej strony wiele osób niepełnosprawnych, ponieważ jest zmuszonych do codziennych zmagań „hartuje się” dzięki temu i zyskuje postawy niezłomności oraz konsekwencji, które z powodzeniem mogą wykorzystywać w innych obszarach życia.

Finalnie może się okazać, że waleczni „ślepy i kulawy”, których cechuje niezłomność i konsekwencja, przeskoczą pozostających w strefie komfortu oraz wygody „zdrowego i sprawnego”.

Jak mawiał pewien stary mistrz – „wszystko jest kwestią odpowiedniej perspektywy i punktu widzenia”.

Podsumowując, przygoda z osiąganiem sukcesów zaczyna się w głowie!

Pamiętaj – „Jeśli chcesz to znajdziesz sposób, jeśli nie chcesz – znajdziesz powód!”.

A ty jaką postawą kierujesz się w codziennym życiu?

Zostaw komentarz

Do góry