„Małe dziecko nie rezygnuje, a Ty…?”

Rozwój osobisty – czyli o podejściu do życia, o rezygnacji i wygrywaniu, o przepisie na sukcesy w życiu osobistym i zawodowym, o otwartości na doświadczanie nowego, o konsekwencji i nie poddawaniu się. O byciu innym, ciekawym i nieszablonowym człowiekiem. O sposobie na rozwój osobisty i realizację marzeń.

Spotkało mnie wielkie szczęście. Od pewnego czasu jestem ojcem małej, uroczej księżniczki. Przez lata wyobrażałem sobie jak jako ojciec będę uczył różnych rzeczy moje dzieci, jak będę próbował cierpliwie i mądrze odpowiadać na ich pytania. Jak będę dbał o ich rozwój osobisty. Tymczasem okazuje się, że stare przysłowie mówiące – „kto przewiezie kogoś łodzią na drugi brzeg sam także się tam dostaje” ma zastosowanie także w relacji ojciec – dziecko. Okazuje się bowiem, że obserwując uważnie moje dziecko, ja również codziennie uczę się czegoś od niego. Dziś napiszę o jednej ciekawej obserwacji, na którą naprowadziła mnie moja córeczka Emilka.

Zauważyłem, że małe dziecko nie rezygnuje przez długi czas z rzeczy, które nie powiodły się za pierwszym razem – Emilka próbuje wejść na kanapę i jej się to nie udaje – robi to od kilku dni, po parę razy dziennie, bez sukcesu, a mimo to nie przestaje – po pewnym czasie wraca i próbuje jeszcze raz tak, jakby w magiczny sposób, w ciągu tych kilku godzin coś miało się zmienić w tej sprawie. Czasem próbuje w inny sposób, a czasem robi to tak samo ileś razy z rzędu. Ponieważ wchodzenie na nieco niższy stolik jej wychodzi, to analogicznie próbuje wejść na kanapę. Jakby sprawdzała czy już urosła i da radę. Pomyślałem, że to wspaniałe, z uporem dążyć do wyznaczonego celu – żałuję, że tak wielu z nas o tym zapomina. Zapominamy, że tak właśnie kiedyś uczyliśmy się nowych umiejętności i w efekcie dochodziliśmy do konkretnych wyników. Gdybyśmy tak postępowali jako dorośli, to moglibyśmy przenosić dziś góry. Tak właśnie postępują ludzie sukcesu – zachowują się jak dzieci, które cechuje upór i wytrwałość w dążeniu do celu. Gdy im coś nie wychodzi próbują jeszcze raz, często analizując inne możliwości i zmieniając strategie. Myślę, że moglibyśmy uczyć się od małych dzieci tego podejścia, a w zasadzie to moglibyśmy je sobie przypomnieć, bo przecież każdy z nas tak właśnie się rozwijał. Tylko nagle z jakiegoś powodu strategia ta zaczęła stopniowo zanikać.

Czemu tak się dzieje?

Być może dlatego, że gdy zaczęliśmy już władać językiem i dobrze rozumieć dorosłych, to oni zaczęli decydować o tym, co jest możliwe, a co nie jest możliwe, co nam wyjdzie, a co nie, co się uda, a kiedy skazani jesteśmy na porażkę… Może przestaliśmy ufać dawnemu podejściu na skutek zaufania naszym opiekunom i przyjmowania ich przekonań. Może to właśnie tak działa. W sumie to duży dysonans – zaufać sobie czy rodzicom, którzy są tak wielcy i z punktu widzenia małego dziecka wszechmogący. I co wybieramy? A jaki mamy wybór, kiedy tak wiele wyroków pada ze strony najbliższych nam osób. Powiadają, że „wielokrotnie powtarzane kłamstwo staje się prawdą” i tak rzecz ujmując to dorośli i ich przekonania decydują za nas…

Pomyśl o tym w ten sposób…

Uczymy dzieci słusznych naszym zdaniem zachowań , wymagamy posłuszeństwa, zabiegani niekiedy nie zauważamy ich potrzeb ani talentów. Co ciekawe dzieci muszą się dostosować do ogółu, a buntowników i postępujących w życiu inaczej się temperuje. Temperują rodzice, temperuje szkoła – musisz się dopasować do reszty i do panujących zasad. A przecież to wcale nie musi być prawda – przecież w baśni to małe dziecko potrafiło krzyknąć – „patrzcie przecież król jest nagi”, bo ono jedno nie martwiło się tym co pomyślą o nim i jak na to zareagują inni ludzie.

Nie znam statystyk, ale interesuje mnie kto odnosi większe sukcesy w życiu – inteligentne dzieci, które mają same 5-ki w szkole, bo dużo się uczą i robią tak dlatego, że tak im kazali rodzice i nauczyciele, czy inteligentne emocjonalnie, choć czasem niepokorne dzieci, które miały słabsze oceny, ale miały inne zainteresowania i myślały nieszablonowo?

Niekiedy zdarza się, że „dobrze ułożone prymusy” pracują później dla tej nieszablonowo myślącej osoby. Paradoks, ale tak się niekiedy zdarza. Tam gdzie jest norma, tam jest średni poziom, ponieważ norma jest tam, gdzie jest większość, a tam gdzie większość tam przeciętność. Dlatego poza utartym schematem kształcenia tak ważny jest rozwój osobisty i emocjonalny. W życiu wyróżnia nas podejście do różnych kwestii, umiejętności społeczne i emocjonalne, a nie grzeczność, potulność czy 5-tki na świadectwie, którego po paru latach nikt nie będzie oglądał…

Czasem trzeba zdecydować, czy chcemy być trybikiem w czyjejś maszynie, czy zbudować swoją i wymyślić dla niej nowe unikatowe przeznaczenie. Gdy ktoś od małego wmawiał nam czego „nie da się zrobić”, „nie można”, „nie powinno się”, oraz instruował co „zrobić trzeba”, „należy i się powinno” – to może się okazać, że siedzimy dość głęboko w „czyjejś rzeczywistości”.

Jednak czy to oznacza, że nie warto jej zweryfikować?

Czy nie warto codziennie podważać przekonań, które nam dotychczas wpajano?

Czy nie chcesz wyjść poza utarte ramy i zobaczyć jak jeszcze inaczej można funkcjonować?

Czy nie byłoby fajnie znów uczyć się Świata i życia jak małe dziecko, które uparcie próbuje i się nie poddaje?

A co jeśli okaże się, że przespałeś tyle lat i to co kiedyś było niemożliwe jest od dawna możliwe, ale Ty o tym nie wiedziałeś, bo zawierzyłeś w to, co ktoś Ci kiedyś powiedział, albo nie miałeś odwagi lub potrzeby, by to samemu sprawdzić?

Czy wyobrażasz sobie ile może być takich nieaktualnych prawd, przekonań, wierzeń w Twoim życiu, oraz ile przez to mogłeś stracić szans i możliwości?

Pamiętaj, jeśli Ty nie będziesz zarządzał swoim życiem, to będą nim zarządzali inni. Jeśli nie będziesz zarządzał swoim czasem, to będą nim rządzić inni. Jeśli nie sprawdzisz co jest dziś możliwe, to powiedzą Ci to inni i zdecydują za Ciebie. Jeśli nie nauczysz się zarządzać pieniędzmi, to pewnie będziesz pracował dla tych, którzy to umieją. A jak się tego najlepiej nauczyć, by wybić się ponad przeciętność?

Jeśli się zastanawiasz przeczytaj uważnie ten tekst jeszcze raz od początku. Odpowiedź zawarta jest powyżej. Jeśli uznasz, że warto, to spisz sobie swoje przemyślenia na kartce i powieś na lodówce, bądź na ścianie w widocznym miejscu. Pozwól sobie na popełnianie błędów, wyciągaj z nich wnioski i z determinacją próbuj raz jeszcze – tylko w inny, ulepszony sposób. Bądź konsekwentny. Daj sobie kilka tygodni na auto-obserwację i wdrażanie nowego podejścia w codziennych sytuacjach. Gdy już doświadczysz jak wiele może się zmienić, kontynuacja nowego podejścia stanie się intuicyjna i naturalna. Na koniec jednak uczulam – nie przestawaj być bacznym obserwatorem swoich przekonań ani wynikającego z nich postępowania.

Zostaw komentarz

Do góry