Sens życia – ujęcie pierwsze – hedonizm vs. eudajmonia.

Jaki jest sens życia? Jakie życie ma sens? Co nadaje sens życiu? Jaki jest twój życiowy sens? Co zrobić by nadać sens życiu? Czy życie ma sens? Jak odnaleźć sens życia?

W mojej pracy dość często spotykam się z tymi pytaniami. Nie ukrywam, że sam również często je sobie zadawałem. Odpowiedź na nie zależy od różnych czynników. Może być prosta, krótka i zwięzła, a może być dość złożona, by nie powiedzieć zawiła. Dzieje się tak, ponieważ każdy z nas jest inny i sam nadaje swojemu życiu sens. W związku z tym sens życia możemy rozumieć różnie.

Jedni go znają od dziecka, inni szukają od zawsze. Są tacy, których natchnął los i tacy, którzy go tworzą na co dzień. Niektórzy płyną z prądem, inni chwytają dzień…

Sens życia

Zwięzła odpowiedź – wymyśl co chcesz robić, zacznij to robić, ciesz się tym i cześć!

Zwięzła odpowiedź jest odpowiedzią raczej doraźną – odpowiadającą na nasze obecne potrzeby, oraz dającą nam poczucie szczęścia w danym momencie lub w najbliższym okresie czasu. Jest to raczej perspektywa krótkoterminowa, co nie oznacza, że postawa taka nie może nam towarzyszyć w życiu przez dłuższy czas.

Nieco szersze ujęcie – zastanów się czym jest sens życia dla Ciebie.

Czy jest tożsamy z odczuwaniem szczęścia, czy z odczuwaniem satysfakcji życiowej?

Czy to chwilowa przyjemność lub radość czy długoterminowe spełnienie i zadowolenie?

Być może żadne z powyższych ujęć nie musi wykluczać pozostałych?

Być może okaże się, że umiesz to w korzystny dla siebie sposób połączyć?

Ludzie znajdują sens życia w doraźnych przyjemnościach, ale też w trudach starań. W podejmowaniu się wyzwań, jak również w dbaniu o innych. W czynieniu dobra, a także w pogoni za sukcesem. W pomocy bliźnim i w budowaniu fortun. W tworzeniu, w pasji, w doświadczaniu życia. To jedynie przykłady, niektóre skrajne. Sens życia i życiowa misja to nieco bardziej złożone kwestie, w których powyższe obszary mogą się wykluczać lub uzupełniać. Jako ludzie bardzo się różnimy, więc różnie będziemy definiować nasz sens istnienia.

Ten wpis to jedynie fragment zagadnienia, którego nie sposób na potrzeby bloga nie traktować wybiórczo, traktuj go więc jako cząstkę większej całości, a jednocześnie subiektywne spojrzenie. Być może uda mi się zasiać ziarenko przemyśleń, po którym łatwiej Ci będzie zdefiniować swój sens…

Hedonizm.

Hedoniści starają się odczuwać jak najwięcej przyjemności doraźnie. Szukają sposobności i przedsięwzięć, które spowodują, że będą odczuwali radość i szczęście w danym momencie lub w najbliższym czasie. Nie ma w tym nic złego, jednak jest pewne zagrożenie. Polega ono na tym, że część osób wpada w nawyk ciągłego poszukiwania doznań bądź zdarzeń, które ich stymulują do odczuwania radości. Osoby takie ciągle poszukują nowych bodźców o większym natężeniu emocji, by czuć się dobrze, a finalnie niekoniecznie są szczęśliwi.

Im wyżej zajdziesz, tym boleśniejszy może okazać się upadek.

W naturze nic nie pozostaje obojętne, a pewne kwestie się bilansują. Ryzyko skrajnego hedonizmu polega na tym, że gdy ciągle dostarczamy sobie silnych pozytywnych bodźców emocjonalnych, to nasz organizm reaguje wydzielaniem serotoniny, dopaminy i innych neuroprzekaźników. W pewnym momencie może się okazać – podobnie jak w przypadku uzależnień od substancji psychoaktywnych – przyzwyczajamy się do pewnego poziomu danej substancji, by czuć się dobrze lub wręcz by funkcjonować neutralnie. Kiedy umysł rejestruje mniej pozytywnych doświadczeń, a mózg odnotowuje spadek poziomu konkretnych neuroprzekaźników to popadamy w złe samopoczucie lub depresję.

Zdarza się, że spotykam ludzi, którzy są przestymulowani poprzez różnego rodzaju doświadczenia, które sobie fundują, by czuć się dobrze (lub jak to określają – normalnie).

Podobnie jak w nałogach działa tu zasada – im dalej w las tym gorzej. Tym trudniej może być wrócić do neutralnego funkcjonowania bez konieczności fundowania sobie różnego rodzaju doświadczeń stymulujących.

Osoby takie, w sytuacji, w której nagle miałyby pobyć same ze sobą, nie szukając ciągłych rozrywek i atrakcji czują się fatalnie. Ich samopoczucie można przyrównać do tego jak czuje się alkoholik na odwyku lub osoba uzależniona od narkotyków na tzw. zjeździe. Doświadczenia te określają jako męczarnię.

W pewnym sensie możemy uznać, że stają się niewolnikami pogoni za szczęściem.

To oczywiście skrajne spojrzenie i nie każdy musi podlegać temu zjawisku. Jednak warto sobie zdawać sprawę z tego, że takie zagrożenie istnieje.

Nie namawiam nikogo, by nie fundować sobie pozytywnych i korzystnych dla nas doświadczeń. Ba wręcz jestem zwolennikiem konstruktywnego cieszenia się życiem, czerpania z niego radości i pozytywnych emocji. Można to jednak robić w różnym stopniu i na różne sposoby mając na uwadze długoterminową perspektywę.

Jak zatem podejść do tematu? Jak odnaleźć harmonię i spełnienie? Jak być szczęśliwym i wieść udane życie? Jak zyskać satysfakcję w życiu?

Odpowiedzią wydaje się być zrównoważone podejście do naszych działań.

Kiedy na co dzień fundujesz sobie mnóstwo silnych bodźców wywołujących skrajnie pozytywne emocje to możesz podlegać zjawisku podobnemu do habituacji – czyli stopniowego wygaszania reakcji na powtarzające się bodźce o podobnym charakterze. W takim przypadku by nadal czuć się dobrze trzeba wzmacniać siłę bodźców lub fundować sobie bodźce odmienne, które niosą w sobie element nowości i ciekawości.

Jak to zmienić? Jak temu zaradzić?

Po pierwsze…

Daj sobie prawo do różnych emocji. Tych, które określa się zwyczajowo jako pozytywne i negatywne. Pozwól sobie czasami na smutek, nostalgię, zadumę. One mają swoje funkcje i czemuś służą. Możesz potraktować je jako pewien sygnał i impuls do przemyśleń – do tego, by przewartościować coś w swoim życiu, by inaczej podejść do pewnych kwestii.

W życiu podobnie jak w relacjach partnerskich – kryzys można potraktować jako moment przełomowy. Można go potraktować jako impuls do przyjrzenia się temu co aktualnie jest dla nas ważne, a co przestało być ważne. Na przełomie życia zmieniamy się – zmieniają się nasze potrzeby, poglądy, zainteresowania, gusta… Zmieniamy się jako osoby.

Trudne emocje są niczym lampka na tablicy rozdzielczej samochodu, która zaczyna świecić na pomarańczowo, a niekiedy nawet na czerwono, informując nas o tym, że pora poszukać drogowskazu bo przyszedł moment na zmianę trasy. Są sygnałem, by przyjrzeć się naszym celom i wprowadzić ewentualne poprawki. Oczywiście nie zawsze musisz zmieniać cel – czasem wystarczy jedynie przyjrzeć się sposobom realizacji naszych celów. Cele okazują się nadal aktualne, ale w sposobach dążenia do nich coś nam przestaje odpowiadać. Nie trzeba wtedy re-definiować celu – wystarczy zmienić sposób w jaki do niego zmierzamy.

Może się np. okazać, że Twoim celem było dążenie do tego, aby „wieść udane życie rodzinne”. Początkowo skupiasz się na tym, aby stworzyć rodzinę, następnie na tym, by zapewnić jej byt i odpowiednie warunki życiowe. Gdy już to osiągnęliśmy okazało się, że dobra materialne zeszły na daleki plan, a dla Ciebie najważniejszą wartością jest czas spędzony z rodziną i jakość relacji jakie ze sobą macie, bo to niekiedy Wam umykało w codziennym zabieganiu. Najważniejszym staje się bycie uważnym, obecnym, aktywnym rodzicem i partnerem itp. Nadal chcemy wieść udane życie rodzinne, ale przychodzi czas by zrewidować swoje działania i metody osiągania tego celu.

Wracając do meritum sprawy nie traktuj negatywnych emocji jak wroga, przed którym musisz uciekać. Potraktuj je raczej jako posłańca, który przynosi Ci pewną wiadomość. Od Ciebie zależy co z nią zrobisz, jak zareagujesz. Od Ciebie zależy, na ile konstruktywnie postąpisz. Jest takie stare powiedzenie, które mówi, że „dobry król w każdej sytuacji umie dojrzeć szansę”.

Po drugie…

Zastanów się nad różnicą pomiędzy doraźnym szczęściem, a długofalowym spełnieniem.

Badania naukowców pokazują, że w najbogatszych krajach, w których ludzie mają największe możliwości i dobrostan materialny – czyli mogą pozwolić sobie na spełnienie większości kaprysów i zachcianek – określają się jako mniej szczęśliwi, niż osoby żyjące w krajach biednych, w których ludzie muszą się starać o zapewnienie sobie podstawowych potrzeb.

Być może dzieje się tak dlatego, że osoby które mają nadmiar nie potrafią się z niego cieszyć. Badania wskazują także, że im większe mamy możliwości wyboru, tym trudniej jest go dokonać i często w efekcie nasze decyzje okazują się dla nas mniej satysfakcjonujące.

Natomiast osoby, które muszą zadbać o zapewnienie sobie podstawowych warunków godnego życia, gdy je osiągają to potrafią to docenić. Można uznać, że zabieganie o podstawowe potrzeby nadaje ich życiu sens i pewną celowość, której brakuje tym, którzy zagubili się w nałogowym poszukiwaniu i realizacji kolejnych zachcianek.

Gdy spojrzeć na to z tej perspektywy powiedzenie „mniej znaczy więcej” nabiera sensu.

Zapewne, nie chodzi o to, aby koniecznie mieć mało, ale o to, aby umieć doceniać to co się ma.

Jest też inne ciekawe powiedzenie, które brzmi – „Biedny nie jest ten kto ma mało, ale ten kto ciągle pragnie więcej”.

Zastanawiałem się nad tym wielokrotnie i interpretuję je tak, że ciągła pogoń za tym by mieć więcej, robić coś lepiej czy szybciej, staje się pułapką, ponieważ przesłania nam dostrzeganie rzeczy zwyczajnych i ważnych – naszej codzienności, celowości naszego życia, a w skrajnych przypadkach nawet zmian pór roku. Ta gonitwa odbija się także często na relacjach jakie tworzymy.

Alternatywą dla chwilowego szczęścia może być długotrwała satysfakcja.

Nieco inne spojrzenie na sens życia – eudajmonia.

Pojęcie eudajmonii wprowadzili starożytni filozofowie – oznacza ono stawanie się najlepszą wersją samego siebie, bycie dobrym człowiekiem, oraz czynienie dobra dla innych ludzi. Można je określić jako rozwijanie siebie jako osoby, swoich cech charakteru, a także wspieranie innych i czynienie dobra dla społeczeństwa.

Podejście to może stosować każdy z nas. Znajdzie ono także odwzorowanie w wykonywaniu wielu zawodów. Wyobraź sobie jaki sens życia i jego celowość odczuwa naukowiec pracujący nad szczepionką na koronawirusa, albo lekarz leczący chorych i ratujący im życie. Jak wspaniały może być sens życia nauczyciela pasjonata, który kocha swoją pracę i czuje, że dzięki niej wypływa na kształtowanie się przyszłych pokoleń oraz rozwój swoich uczniów. A psycholog, terapeuta, coach, którzy mogą pomóc swoim klientom odzyskać sens życia i sprawić, że osoby korzystające z ich usług zaczną odczuwać większą radość i zadowolenie, a także dostrzegać celowość codziennych działań i czerpać z nich satysfakcję.

Po trzecie…

Gdy nagle tracisz sens życia to nie poddawaj się nastrojowi danej chwili. Pomyśl o tym w nieco dłuższej perspektywie. Wyciągnij wnioski, i zacznij konstruować swoją przyszłość tak, żeby z czasem móc powiedzieć, że czujesz z niej zadowolenie. To naprawdę da się zrobić.

Jeśli przyjmiemy, że dzień dzisiejszy to element dłuższej drogi, to warto zastanowić się w co inwestujemy. Nie namawiam Cię, by nie fundować sobie fajnych doświadczeń – funduj je sobie i ciesz się nimi, ale jednocześnie inwestuj długofalowo w coś, co określane jest jako spełnienie i życiowa satysfakcja. Zazwyczaj długotrwałej satysfakcji towarzyszą długoterminowe cele. Jeśli spojrzysz na swoje życie z szerszej perspektywy i określisz co jest dla Ciebie ważne aktualnie, oraz co zyska na wartości w przyszłości, to może się okazać, że zmienisz nieco obrany kurs, a poczynione modyfikacje doprowadzą do pełniejszego radowania się życiem – (zarówno obecnie jak i w przyszłości).

Jak mawia mój kolega – „Słońce świeci każdego dnia, tylko niekiedy chmury je przysłaniają”.

Trudne chwile mijają, a emocje się stabilizują. Czasem jest tak, że ocean naszego umysłu opanowany jest przez sztorm i chwilę potrwa zanim na tafli wody znów zapanuje spokój. Jednak pamiętaj, że wszystko co złe kiedyś przeminie.

Jeśli dzisiejsza sytuacja wydaje Ci się trudna zadaj sobie pytanie – co będziesz o niej myśleć za pięć lat? Czy w ogóle będziesz o niej pamiętać? Będziesz jeszcze się tym martwić? Często okazuje się, że zmiana perspektywy czasowej pozwala nam zyskać dystans do tego co aktualnie nas trapi.

Nawet jeśli dziś znajdujesz się w impasie i odczuwasz trudne emocje, to nie daj się im ściągnąć w otchłań rozpaczy. Masz prawo do bólu, żalu i cierpienia, ale nie daj się im pochłonąć. Przyjmij na siebie odpowiedzialność i konstruktywnie potraktuj kryzys jako wyzwanie, by przyjrzeć się swoim celom i postawom wobec życia, przewartościować pewne kwestie, a w konsekwencji być może nawet zmienić bieg swojej historii. Zastanów się co może nadawać Twojemu życiu większy sens? Co przełoży się na Twoje poczucie spełnienia i satysfakcji? Co jest w stanie dać Ci długofalową radość i zadowolenie z siebie i z życia jakie wiedziesz?

Powiadają, że „porażka w planowaniu to planowanie porażki”. Zastanów się jak rozegrać życie, by finalnie być z niego zadowolonym. Pomyśl jaką historię – autobiografię chciałbyś/chciałabyś o sobie przeczytać. Zainwestuj w swoją przyszłość i daj sobie chwilę czasu na to, by odpowiednio ją zaplanować. Jeśli masz ochotę skorzystać z narzędzia, które już kiedyś opisywałem to znajdziesz je w poniższym odnosniku.

Planowanie przyszłości – czyli jak zaplanować resztę swojego życia.

Mam nadzieję, że powyższy wpis choć trochę Cię zainspirował i przybliżył do odpowiedzi na pytanie jaki jest Twój sens życia. Pamiętaj, że wartościowa odpowiedź jest nieco bardziej złożona. Składa się na nią proces odpowiadania sobie na ważne dla Ciebie pytania, a następnie podejmowanie się rozmaitych działań, by w konsekwencji nadawać sens własnej egzystencji każdego dnia. By w każdym kroku nieść przesłanie długofalowej satysfakcji.

Pamiętaj, że liczy się to co robisz każdego dnia, a najlepszym czasem na działanie jest chwila obecna.

Powodzenia;)

Zostaw komentarz

Do góry